Tak tą dziewczynę już znamy, Pioramę też, dla bocheńskich miłośników rocka, nie jest obca. Ale to połączenie było zagadką. Ale zagadką tylko przez chwilę, i jak mówią niektórzy – nie było lipy.
„Mały Wulkan” ( podobno chłopaki, tak się zaczęli do Juli zwracać) znów eksplodował. Prawdopodobnie Julia tak po prostu ma, że idzie na całość i ani przez moment się nie oszczędza, dlatego słuchanie jej i poddawanie się jej głosowi jest dla słuchaczy czystą przyjemnością. Porównanie z poprzednim koncertem nasuwa się samo, inny repertuar, inne brzmienia. Tym razem za Julią nie szalał żywioł, tym razem stała tam ściana dźwięku – perfekcyjna, punktualna, przemyślana. Spotkali się trzy lata temu na jednej scenie w krakowskim klubie „Ptasiek”. I jak mówi Julia: Pojawił się błysk w naszych oczach. A w Krakowie wszyscy się mniej więcej znają, mieliśmy wspólne próby i dostałam propozycję zaśpiewania jednej piosenki podczas trzech wspólnych koncertów, a później…
A później zatrudniliśmy dwóch prawników i podpisaliśmy kontrakt czteroletni z Rozalią, i teraz kontynuujemy współpracę na deskach scen polskich, a w przyszłości też pewnie światowych– żartuje perkusista Michał Dzioboń.
Chcemy się rozwijać i grać ładną muzykę– kończy Julia.
I zagrali ładnie, mocno i z sercem. Uczestnicy koncertu pewnie się zgodzą, że czekamy na jeszcze więcej autorskich kompozycji, które moglibyśmy usłyszeć w Bochni. A o co chodzi z tytułowymi butami? Otóż Julia, pakując się na wyjazd w pośpiechu zabrała dwa lewe buty z dwóch różnych par. Może to symbol dwóch różnych zespołów, a że lewe, bo oba od serca?
(BR)