Sto lat, sto lat, niech żyje nam – już za parę tygodni tak będą śpiewać Dorotce rodzice. Niech żyje. Z tej piosenki najważniejsze są właśnie te dwa słowa. Dorotka spędzi swoje piąte urodziny w szpitalu, który jest jej drugim domem od ponad dwóch lat. Od momentu, gdy wykryto u niej nowotwór. Od tego momentu marzy tylko o jednym prezencie, który to my możemy jej podarować: żeby zwyciężyć raka. Żeby żyć… Dalsze leczenie Dorotki jest bardzo kosztowne i nie wszystkie rodzaje terapii są refundowane przez NFZ. Rodziców nie stać na tak duże koszty leczenia. Dlatego wszyscy możemy pomóc, przekazując jakąkolwiek kwotę na leczenie. Do kluczowej terapii, która będzie przeprowadzona w Niemczech potrzeba jeszcze 145 tys. zł. Więcej informacji związanej z pomocą dla chorej Dorotki, znajduje się na stronie siepomaga – TUTAJ lub na facebooku – TUTAJ.
Rok 2013. Dorotka ma dwa lata. Jest jasnowłosą księżniczką o piwnych oczach. O takich dzieciach mówi się „żywe srebro“. Jest roześmiana, wszędzie jej pełno, kocha ludzi. Gdy mama Dorotki wraca do pracy, dziewczynka nagle markotnieje. Na początku rodzicom wydaje się, że to przez rozłąkę, w końcu razem wcześniej cały czas spędzały razem. Potem Dorotka przestaje jeść. Mimo to jej brzuszek staje się coraz większy. Lekarze mówią, że to nic takiego, że minie, ale z Dorotką jest coraz gorzej. Płacze, że boli ją brzuszek. Nagle zaczyna wymiotować wszystkim, co zje. Trafia do szpitala w Prokocimiu, tam robią jej USG. Szesnaście centymetrów. Tyle ma guz w klatce piersiowej Dorotki. Są też inne ogniska – pierwotne w jamie brzusznej, przerzuty do szpiku…
Neuroblastoma. 13 liter, które rodzicom Dorotki niszczy uporządkowany dotąd świat, brzmi jak wyrok śmierci. To nowotwór, który atakuje współczulny układ nerwowy, jest bardzo rzadki i bardzo niebezpieczny. Wystepuje tylko u dzieci, jakby upatrzył sobie tych najsłabszych, którzy nie mają jeszcze sił, żeby się bronić. Nikt, kto nie był w podobnej sytuacji, nie zrozumie tego, jak to jest, dowiedzieć się, że Twoje dziecko umiera. Jest szok, wyparcie, bunt, ciągłe pytania „dlaczego“. I rozpacz – że za chwilę najpiękniejszy dźwięk na świecie – śmiech dziecka – może zamilknąć, a łóżeczko na zawsze może zostać puste…
Dorotka ma nowotwór IV stopnia. Najbardziej zaawansowany, o najgorszym rokowaniu. Rzeczywistość znana tylko z filmów – szpitalne sale pełne dzieci o główkach pozbawionych włosów i podkrążonych oczach – nagle zostaje codziennością. Dorotka staje się jednym z takich dzieci. Nie przypomina jednak dziecka pogrążonego w smutku z powodu choroby. Uśmiechnięta mimo bólu, ruchliwa, pełna energii szybko staje się ulubienicą personelu medycznego i innych pacjentów. Jest dzielna, lubi dokazywać i się bawić. Tańce, psoty, śpiew – to ulubione zajęcia Dorotki. Nic jej nie złamie.
Chemioterapia, operacja wycięcia guzów, megachemioterapia, radioterapia, autoprzeszczep komórek macierzystych – tak wygląda plan leczenia Dorotki. Do tego leczenie przeciwciałami we Włoszech, dzięki któremu szansa wyleczenia Dorotki i tego, że guz nie wróci, wzrasta o kilkanaście procent. Leczenie jest innowacyjne, dobrze rokujące, ale też bardzo kosztowne. W uśmiechu dziewczynki nie można się nie zakochać – do zbiórki włączają się mieszkańcy jej rodzinnego miasta Bochni. Malutką udaje się wysłać do Włoch. To jednak nie happy end, bo plan udaje się zrealizować tylko połowicznie. Po dwóch cyklach przeciwciał Dorotce robią badania kontrolne. W klatce piersiowej Dorotki jest guz. Nawrót choroby. Przeciwciała nie działają.
Płacz. Pakowanie walizek, powrót do Polski. Dorotka po raz kolejny rozpoczyna chemię. Leży w szpitalnym łóżeczku, tuląc do siebie ukochaną lalkę Anię. Jest z nią przy wszystkich zabiegach. Wtedy nie jest sama. Mama patrzy przez załzawione oczy na kapiący przez kroplówkę lek. W głowie kołacze się jeden wyraz – dlaczego? Dlaczego się nie udało? Dlaczego znowu Dorotka? Dlaczego los tak ciężko ją doświadcza? Jeszcze nie ma nawet pięciu lat. To już miał być koniec wszystkiego, miało być dobrze, miało zacząć się życie normalnej czterolatki – przedszkole, gry z rówieśnikami, zabawa w dom, a nie szpital. Zamiast czekania na bajki jest czekanie na termin w szpitalu, zamiast bajek medyczne terminy, zamiast nadziei – znowu rozpacz i strach.
Dorotka przeszła kolejną operację wycięcia guza. Nie wróci na leczenie przeciwciałami we Włoszech – gdyby działały, guz nie miałby prawa się pojawić. Jest dla niej za to szansa w klinice w Niemczech. Tam dadzą jej przeciwciała dużo silniejsze od tych podawanych we Włoszech. To też szansa na to, że Dorotka wyzdrowieje, będzie żyć i że nowotwór już nie wróci. Jedyna szansa.
Rodzicom udało się zebrać już część potrzebnej kwoty, ale wiele jeszcze brakuje. A czas ucieka. Wszyscy wierzą, że Dorotce uda się wygrać te walkę – rodzina, inne dzieci, lekarze i pielęgniarki. To je Dorotka uwielbia najbardziej, marzy, żeby w przyszłości być jedną z nich. Pielegniarka ma pompę, strzykawkę, ogromne serce i uśmiech od ucha do ucha. Pomaga ludziom i Dorotka też będzie, w przyszłości! Aby jednak tak się stało, aby Dorotka w ogóle miała przyszłość, potrzebna jest Twoja pomoc. Neuroblastoma to zabójczy nowotwór, co drugi mały pacjent, który na niego zapada, przegrywa z nim walkę. Od Twojego wsparcia zależy to, czy Dorotka będzie w szczęśliwej połowie.