Warsztaty trwają. Przeszliśmy przez sale lekcyjne i salę kameralną kina. Zobaczyliśmy skupionych i mocno zaintrygowanych uczestników i trenerów, którzy spokojnie tłumaczą
i pokazują różne sztuczki.
Zaczęliśmy od Jacka Królika, który ma bodaj najliczniejszą grupę słuchaczy, albo nazwijmy ich studentów. Gitarzyści z Gawłowa mówią, że jest epicko, że jest totalny wypas i szkoda, że warsztaty nie potrwają tydzień, ale też byłoby mało. Chwalą też organizację, zniżki, jam session w Małej Czarnej. Tymczasem Jacek Królik mówi: Jest wspaniale, intensywnie, w pełnej interakcji z gitarzystami. Przede wszystkim jest to prowadzone na bazie nieustającego dialogu, jesteśmy grupą, która cały czas dyskutuje, wymienia spostrzeżenia i żyje tematem, a nie jest to znudzona grupa studentów, którzy słuchają, jak ja bredzę.
Perkusiści i basiści połączyli siły i rzeczywiście sekcja rytmiczna gra razem. Dzięki temu wyczulają się nawzajem na niuansy. Piotr i Szymon, jak prawdziwi aptekarze dozują dźwięki, tworzą pętle, a potem uczestnicy wymieniają się przy instrumentach i pod bacznym „uchem” trenerów szlifują zadany temat.
Bawiłem się tym, czasem opuściłem nutę, czyli dodawałem jakiś element, ale cały czas trzymaliśmy ten sam motyw. W momencie kiedy pracujesz nad czymś takim, nagle jedno przejście, czy prosta zmiana jest ogromna w kontekście całości – tłumaczył Szymon
Tak, jest – potwierdza to Piotr Żaczek i dodaje – Jeżeli chodzi o granie na basie, podejrzewam, jak na każdym instrumencie, to jest tak, jak z przechodniami, którzy chodzą po ulicy. I widzisz, że wszyscy chodzą
i nagle ktoś przebiegnie, to na niego zwrócisz uwagę. I jeśli cały czas grasz gęsto, to nie robi to wrażenia, dopiero wtedy robisz wrażenie, kiedy przełamiesz schemat i nie musisz robić karkołomnych przejść, to może być jeden dźwięk, albo odpuszczenie dźwięku.
Tymczasem Nick Schlueter siedział w sali, gdzie wraz z Ewą Niewdaną – Hady trenowali wokaliści.
W kolejnych ćwiczeniach miał być ich akompaniatorem. Ewa od początku do zajęć podeszła metodycznie i na rozpoczęcie opowiedziała uczestnikom o instrumencie, którym się posługuje, jak to działa i jak jest zbudowane, czyli o strunach głosowych, płucach i przeponie, o artykulacji dźwięków etc. Przeprowadziła też podstawowe ćwiczenia.
Ostatnim miejscem, które odwiedziliśmy była kameralna sala kina, gdzie zebrali się klawiszowcy. Adam Jarzmik czarował tam swoją grą i momentami wydawało się, że to ręce same grają, a głowa buja w chmurach. Ale czarował także swoją ogromną wiedzą i pokazywał różne schematy i akordy grane
w wielu tonacjach.
Teraz jest przerwa, ale już za chwilę rozpocznie się muzyczna uczta w Małej Czarnej. Zagrają uczestnicy i trenerzy, a może pojawi się także niespodziewany gość.
Mamy link do filmu promocyjnego Grzegorza Stodolnego.