To wydarzenie przeszło już do historii. Nie tylko historii Sceny Letniej, nie tylko zespołu Krafcy i ich nowego wokalisty, ale naszej miejskiej historii także. Niewątpliwie, o czym świadczy frekwencja mieszkańców, było to najciekawsze wydarzenie tego lata na rynku w Bochni.
Na początek zagrała Incepcja. Zagrała bardzo rockowo, z polskim tekstem i dużą dawką energii. Występ mógł się podobać, ale tak naprawdę fani czekali już na występ Krafców i debiut w zespole, nowego wokalisty, Łukasza Szczepanika. Przed występem zapytaliśmy go o kilka rzeczy.
Bogusław Roguż: Czy to jest faktycznie pierwszy koncert jaki grasz z Krafcami?
Łukasz Szczepanik: Tak, to jest mój pierwszy koncert jaki gram z Krafcami i faktycznie mam tremę. To chyba dlatego, że chłopaki wyrobili sobie już pewną renomę, co ma związek z ich pierwszą, naprawdę fajną płytą. Trema wynika z tego, że nie wiemy, czy przyjmą się piosenki, które tworzymy razem., bo one są jednak inne.
BR: No, pewnie jest też obawa porównań, z poprzednim wokalistą.
ŁS: Ja osobiście nie boje się porównań. Z zawodu jestem aktorem i jestem odporny na krytykę. Tak więc, kwestii porównania się nie boję.
BR: Jak rozmawiałem z Robertem (Laską) o tobie, to mówił, że muzyka Krafców wraz z Tobą odchodzi nieco od stylu funky, ku muzyce soul.
ŁS: Faktycznie gramy troche bardziej popowo i soulowo. Ja się wychowałem na muzyce gospel i na „czarnej” muzyce. Z Krafcami, tak mi się wydaje, przechodzę do cięższych klimatów, które mnie otwierają na muzykę ogólnie. Ja zawsze byłem w takim polskim strumieniu muzycznym, a teraz mam możliwość śpiewania w towarzystwie rockowców.
BR: Czyli oprócz tego, że w jakiś sposób się spełniasz, to także otwierasz się i rozwijasz?
ŁS: Piszę teksty do wszystkich nowych piosenek, układam linie melodyczne i próbuję nadawać temu jakiś mój charakter.
BR: I ci starzy wyjadacze się na to godzą?
ŁS: Tak, właśnie tak, nie wiem dlaczego. A ja dodaję sobie pazura scenicznego, śpiewając razem z nimi.
BR: Gdzie pracujesz, czym się zajmujesz?
ŁS: Mieszkam w Krakowie, pracuję w teatrze Łaźnia Nowa, dzisiaj dostałem pracę w Teatrze Współczesnym i jestem kilka godzin po długiej rozmowie kwalifikacyjnej, więc jeśli jeszcze koncert się uda, to dzisiaj będzie mój na prawdę dobry dzień.
Chwile później Łukasz był już na scenie. I widać było po nim lekki stres. Ale widać też było, jego sceniczne doświadczenie, panowanie nad głosem, który czarował głębokim dołem, ale dawał także radę w wysokich partiach. Teraz tylko grać, żeby wokalista okrzepł w starym i nowym repertuarze, a z czasem może być tylko lepiej. Miło było usłyszeć Krafców po dosyć długiej przerwie, i miło, że ciągle idą do przodu i nie schodzą z pewnego bardzo dobrego poziomu.
No, a potem oczekiwany od sześciu lat koncert 4Szmerów. I co tu dużo pisać. Zawodowcy. Zawodowo zagrane, zawodowo zabrzmiało i wcale nie dziwi fakt, że ci panowie grają w roku kilkadziesiąt koncertów w całej Polsce. Bardzo wysoki poziom profesjonalizmu. Nie zabrakło wspomnień, a na scenie pojawiło się zdjęcie Jarka Srogi, który dzięki temu był na scenie znów obecny.
(BR)