Wczorajsze Walne Zgromadzenie członków Bocheńskiego Klubu Sportowego, było smutnym wydarzeniem. Z osiemdziesięciu trzech członków, na sali w Urzędzie Miasta pojawiło się kilkunastu. Był tez burmistrz Stefan Kolawiński i starosta Jacek Pająk. O czym mówiono?
Walne zgromadzenie rozpoczęło się od sprawozdania zarządu za rok 2012. W każdym aspekcie było optymistycznie. To znaczy spada zadłużenie klubu, a drużyny osiągają coraz wyższe szczeble w ligowej hierarchii. Drużyna seniorów gra w trzeciej lidze, co jest osiągnięciem historycznym i nie dość, że do trzeciej ligi udało się awansować, to jeszcze udało się w niej utrzymać. Stadion wypełniają kibice, którzy chętnie płacą za bilety. Zadłużenie w tym roku spadło z ponad 380 tysięcy, dzięki umorzeniu długu wobec miasta przez burmistrza, do 220 tysięcy. I tyle byłoby tych dobrych wieści.
Swoją rezygnację ze stanowiska wiceprezesa złożył, ze względów osobistych, Marcin Imiołek. Zgodził się pełnić swoją funkcję do znalezienia kogoś na swoje miejsce przez prezesa Krokosza. Na Walnym zgromadzeniu nie było nikogo, kto chciałby i mógł go zastąpić. Zarząd w 2012 roku spotkał się 10 razu w szatni klubu przy Parkowej. Obecna na sali szefowa MOSIR Sabina Bajda, tłumaczyła, że w budynku nie ma możliwości wygospodarowania pomieszczenia dla prezesa, zarządu i komisji rewizyjnej klubu. Natomiast MOSIR udostępnił szafkę na rzeczy dla BKS, a pani dyrektor jest gotowa, w sytuacjach wymagających spotkania w szerszym gronie, udostępnić swój gabinet.
Dyskusja dotyczyła finansowania klubu. Pisaliśmy już o zadłużeniu. Dotacja z miasta wynosi 143 tysiące złotych. Jej ostatnia transza będzie wypłacona w sierpniu i będzie to około 30 tysięcy. Te pieniądze muszą wystarczyć do końca roku. Nie będziemy teraz pisać więcej o finansach klubu, zajmiemy się tym po rozmowie z prezesem.
Wiele kwestii zostało poruszonych. Mówiono o poszukiwaniach sponsorów dla klubu. Zarząd odwiedził około 60 firm w Bochni, ale nie wszędzie częstowano go kawą, a nawet, jak kawa była dobra, to ze spotkań niewiele wynikało. Chęć swojej pomocy zgłosił prezes Bocheńskiego Związku Pracodawców Edward Sitko, który namawiał do bezpośrednich spotkań z przedsiębiorcami w towarzystwie burmistrza i prezesa BKS.
Rozmowy na temat BKS-u będą trwały. Sytuacja nie jest kolorowa, największymi sponsorami klubu są zawodnicy, którzy grają bez umów, jedynie za zwrot kosztów przejazdu, a drużynę opuściło kilku czołowych graczy. Jakieś pieniądze deklarowały jeszcze spółki miejskie MPEC i MPWiK, (BZUK już przekazał obiecane wsparcie) ale na razie nie wiadomo o jakich kwotach jest mowa. Jak długo będzie trwać ta trudna sytuacja? Jakie są rozwiązania?
(BR)