„Rześcy inwalidzi” problemem Bochni

Podczas posiedzenia Komisji Komunalnej i Ochrony Środowiska poruszono problem osób parkujących na miejscach przeznaczonych dla inwalidów. Chociaż samochody te mają stosowną naklejkę na szybie, często do inwalidów im daleko.

Problem zasygnalizował pan Marian Gadowski – Mam ławeczkę przed sklepem, w pogodne dni siedzę i obserwuję co się dzieje. Co drugi samochód jest inwalidy, z tym, że ci inwalidzi w wieku około 20 lat wyskakują z samochodów bardzo rześcy, bez żadnej laski. Nie ma u nas przepisów, które by nakazywały pani parkingowej kontrolę, czy ten samochód jest przepisany na dziadka lub babcię. Co z tego, że ktoś jest inwalidą? Jak są strefy płatne, to niech płaci!

Radny Adam Korta uczulił, że nie każdy inwalida musi być niesprawny ruchowo. Grupę inwalidzką można mieć bowiem przez genetyczną, nieuleczalną chorobę jak mukowiscydoza. Radny Rzymek przypomniał, że kiedyś w miejscach tych były koperty przeznaczone dla osób z ograniczeniem ruchowym i obowiązywały one wyłącznie osoby mające problemy z poruszaniem się. Postulował, aby wyznaczyć miejsca dla inwalidów z zaznaczeniem, że są przeznaczone dla osób mających problem z poruszaniem się. Wtedy strażnicy miejscy i policjanci mogliby sprawdzać, czy osoba taka może parkować na danym miejscu.

Pan Marian Gadowski zwrócił także uwagę na inny problem: od 4 lat strefy parkowania nie są objęte żadną kontrolą, natomiast znaki informujące o strefie są tam postawione. – Prowadzę własną działalność gospodarczą w strefie parkowania i jest mi po prostu głupio, kiedy przychodzi do mnie mieszkaniec Tarnowa, czy Krakowa i pyta: Panie, gdzie ja mogę kupić bilet, bo stanąłem w strefie parkowania? A ja mówię: Nie ma żadnych biletów, stój pan, bo to jest tylko napisany znak. Pytam się: po co te znaki trzymać? To jest robienie z ludzi bałwanów…
(KZ)