Problemem małych miejscowości jest to, że są zbyt małe. Tu prawie każdy się zna. Każdy kogoś kojarzy. Nie ma w Bochni osoby, na której temat nie może wypowiedzieć się chociaż 10 innych – czy to z informacji od jej znajomych, znajomego naszego dobrego kolegi, od pani z osiedlowego sklepiku, od ludzi w autobusie, od każdego. Nie ma miejsca na prywatność.
Plotki i komentarze sięgają też outsiderów, którzy wybierają życie samotne, bez bliższych znajomych, a i tak pół miasta wie, że „to jest ten dziwny chłopak, dziewczyna bez kumpli”. Nie ma tu kategorii wiekowej – każda starsza pani zna historię, a to sprzątaczek w jednej ze szkół, a to tego chłopca z klatki, z którym ta wulgarna dziewczyna z niepodległości będzie miała dziecko…
W innej sytuacji są bocheńskie „fejmy”- ludzie niekoniecznie z Bochni, ludzie z okolic, których trzeba znać -„Jak to go nie znasz?!” Są to głównie nastolatki, ludzie, którzy zaistnieli w swojej szkole i każdej innej czy to ze słyszenia, czy po prostu wspólnego dzieciństwa na jednym osiedlu. Ich życie jest często życiem z wyboru albo konsekwencją przyjaźni ze znanymi osobami. Kiedy dążą do sławy, są w stanie zrobić z siebie największego idiotę w szkole, byle tylko każdy kojarzył tego idiotę i znał go z imienia i nazwiska.
Towarzystwa, które wolą swój własny krąg, jeśli nie są w porządku – też uważa się za dziwne, bezwartościowe, takie, o których nie warto mówić… I tu dostrzegamy pewną ironię, bo to w końcu o nich mowa, prawda? Nikt nie jest zostawiony w spokoju, o każdym trzeba mieć zdanie – najczęściej negatywne.
Każdy powinien się znać z taką i z taką osobą, każdy powinien wiedzieć to i to, i jeszcze to, a niezwykle ważne jest, że on ostatnio zrobił to i wtedy ona powiedziała mu… Jeżeli ktoś jest znany – to na pewno jest wredny. Jeżeli kogoś się lubi za charakter, to musi być brzydki, jeżeli za urodę – musi być głupi. Ludzie tworzą stereotypy i szufladkują ludzi, czasem nawet ich nie znając – rodzą się plotki, uprzedzenia, często ktoś na tym cierpi… A czego można się dowiedzieć po pierwszym spojrzeniu na osobę, którą się widzi na plantach… Zła mina? -Na pewno jest wredna! Spuszczona głowa?- Musi być samotna i nielubiana, to nic, że właśnie źle się czuje i wygląda nie najlepiej..
Czy to świadczy o tym, że mieszkańcy Bochni nie mają własnego życia i interesuje ich wyłącznie życie innych? Dlaczego ludzie oceniają po plotkach, pozorach i tym, co mówią inni, którzy im źle życzą? Dlaczego nie porusza się tego, ile dobra niosą niektórzy ludzie, nie mówi się o tym, że ktoś pomógł wielu osobom? Mieszkańcy Bochni i nie tylko pocieszają się tym, że inni mają gorzej albo nie dorównują im samym. Fakt, ale co jest w tym pocieszającego? Rozmowa o niedoskonałościach innych nie przyniesie ulgi, przyniesie jedynie złą sławę niewinnym ludziom i gorycz na sercu tym, którzy nie mają pojęcia o tym, jacy naprawdę są.
Urszula Paszkowska
II LO Bochnia
Na zdjęciu widać też, że nie tylko nie potrafią żyć własnym życiem ale i parkować.
Trafne. W Bochni każdy wie więcej o innych niż oni sami o sobie , a jak nie wie to jeszcze po prostu nie wie że wie. W tym mieście dzieje się tak mało albo jest to tak przewidywalne że interesowanie się życiem innych jest naturalnym sposobem zagospodarowania czasu.To trochę jak więźniowie zamknięci w celi szukający na siłę zajęcia.
Prosty wniosek – im dalej od Bochni tym lepiej. Sam jestem „importowany” i kłuje mnie w oczy to że w Kronice są głównie teksty o „bochni z dawnych lat” tak jakby współczesność nie istniała. Bochnia miastem hejterów,ludzi nieszczęśliwych i nabrumuszonych o wszystko.
Miejscowe media zajmują się „polityczką” , tym że burmistrz nie lubi radnego a radny nienawidzi burmistrza.
Who cares?
Jak to znajomy powiedział – Bochnia to taki Radom małopolski.
Bochnia – tu zdechniesz z nudów.