Strona główna » Więcej wiadomości » Co śmierdzi na Smykowie?

Co śmierdzi na Smykowie?

Sprawa osadów ściekowych z oczyszczalni, wywożonych na łąki smykowskie, powróciła dziś podczas posiedzenia Komisji Gospodarki Komunalnej i Ochrony Środowiska. Porozmawialiśmy na ten temat z ówczesnym burmistrzem miasta Bogdanem Kosturkiewiczem, który przypadkowo odkrył tą sprawę.

Bogusław Roguż: Zapytaliśmy jak to się stało, że sprawę odkryto?
Bogdan Kosturkiewicz: To był przypadek, jechaliśmy wtedy, bo było spotkanie z inwestorami na terenie BSAG, i zauważyliśmy hałdę, czegoś śmierdzącego. Ale nie wiedzieliśmy, co to jest i kto to przywiózł, więc zrobiliśmy nad tym nadzór, bo chcieliśmy to kontrolować, dopóki kogoś nie złapiemy. Były odpady, ale nie wiadomo, kto je przywoził i skąd je przywoził. Jak się okazało, na skutek ich zaniedbania i nieostrożności, złapaliśmy ich na gorącym uczynku i mamy to na zdjęciach. Okazało się, że firma Bio Solid wywozi odpady z naszej oczyszczalni ścieków, a żeby było bliżej, to usunęli jeszcze dwa przęsła z ogrodzenia.

BR: A kto im pozwolił usunąć te przęsła?
BK: To jest pytanie, na które sami możemy sobie odpowiedzieć, nie mamy żadnych dowodów. Pytanie, czy usunęli to samowolnie, czy ktoś im pozwolił? I wywozili na nasz teren.

BR: Czy myśli Pan, że oni to robili cały rok?
BK: Ja myślę, że w poprzednich latach to też miało miejsce, tylko my tego nie zauważyliśmy. Ja nie mam żadnych dowodów, ale istnieje spore prawdopodobieństwo, że w latach poprzednich te odpady też były wywożone i działo się to za przyzwoleniem niektórych mieszkańców. Bo przecież to widać, bo tam była hałda, mieszkańcy powinni reagować. Przewozili sto metrów poza ogrodzenie na tereny Gminy Miasta Bochnia.

BR: Czyli tam gdzie właśnie powstaje strefa.
BK: Tak, okazało się, że jeden z mieszkańców zawarł z nimi umowę nawet w formie pisemnej i był na tyle nieostrożny, że nam ją dał, a my przedstawiliśmy ją w sądzie. Był to mieszkaniec sąsiedniej gminy, którego ojciec wcześniej dzierżawił ziemię, a potem on to przejął. Później nawet nie miał umowy dzierżawy, czyli wtedy, jak oni to wywozili i być może wcześniej również.
Trudno powiedzieć jaki był przepływ środków finansowych. Przepływ odpadów był następujący, były wywożone na nasz teren.

BR: I one teraz tam zalegają.
BK: One zostały w tej chwili wymieszane z ziemią. Wcześniej zrobiliśmy badania. Jeszcze ja powołałem eksperta, który zrobił analizy, przedstawione później w sądzie, kiedy było postępowanie cywilne. Natomiast dziwi mnie to, iż prokuratura…  Może pan zapytać prokuratora, dlaczego odmówili wszczęcia postępowania i zobaczyć co mówi ustawa o odpadach, jakiej karze podlega ktoś kto przewozi te odpady. Bo nawet jeśli my sami wywozilibyśmy tam odpady, to wobec nas też powinno być wszczęte postępowanie karne. Na przykład sam prezes przewoziłby te odpady. Ale prezes mówi, że on nic o tym nie wie. On zapłacił, a firma miała wywieźć.

BR: No dobrze, mówi pan, że to jest zmieszane z ziemią. Czy to jest jakoś zrekultywowane?
BK: Oni starali się ukryć, że tak powiem dowody przestępstwa i wtedy wpadli. Kiedy przyjechali i próbowali zmieszać te osady z ziemią, były dwa samochody ciężarowe i koparki, ale jeszcze przywozili z oczyszczalni ścieków i usunęli przęsła. Jak się ruszyło te osady to zaczęły śmierdzieć i to wzbudziło zainteresowanie jednego z mieszkańców, który dał nam znać, a my udaliśmy się na miejsce, powiadomiliśmy Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska. WIOŚ się zjawił i zdziałał tak, jak nakazują im procedury. Dowodów w tej sprawie jest mnóstwo i jestem zdumiony, że prokuratura nie wszczęła sprawy w tej kwestii.

BR: No, ale był proces cywilno – prawny. Jaki jest jego efekt?
BK: Czekam na informacje na ten temat, bo nie wiem. To mnie trochę dziwi, że kiedy zwracam się o informacje to czekam kilka miesięcy, żeby ta informacja ukazała się na sesji. A był nawet wniosek komisji o przekazanie tej informacji. Nie chcę narażać urzędników i pytać ich bezpośrednio, bo mogą mieć nieprzyjemności, wolę to robić przez komisję.

Chwilę wcześniej rozmawialiśmy jeszcze na korytarzu UM i radny Kosturkiewicz obliczał, ile pieniędzy zarobili sprawcy, nie odwożąc odpadów do miejsc przeznaczonych do ich składowania.

BK: Wywieźli 805 mega gramów rocznie, a ponad 100 złotych brali za wywóz odwodnionego w 80% osadu. To jest mniej więcej 600 złotych za tonę. To może pan sobie policzyć, jaka kasę w ten sposób zarobili. Oni to mieli utylizować a wywozili na nasz teren.

Zobacz także

Trwa rozbudowa skrzyżowania Brzeźnicka – Krzyżaki

Ponad 800 tysięcy złotych wyniesie rozbudowa skrzyżowania na granicy Bochni i Brzeźnicy. Inwestycja, która potrwa do końca roku dotyczy ...

1 komentarz

  1. Znalazł się naukowiec i zamiast operowac ,,tonami” cuduje z ,,mega gramami ”.Śmieszność.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

CAPTCHA
Change the CAPTCHA codeSpeak the CAPTCHA code