Do Michała Kołodzieja pojechaliśmy wieczorem. Michał nie wiedział, z kim przyjdzie mu się spotkać,
a spotkanie zorganizowali jego koledzy, fani Wisły Kraków. U wejścia przywitała nas mama Michała, która uprzedzona o wizycie czekała już na kolegów syna. Michał siedział w swoim skromnym pokoju, na wózku. Po przywitaniu opowiedział, bo nie wszyscy znali ją ze szczegółami, historię swojego wypadku. W upalny dzień 6 lipca pojechał z przyjaciółmi na dwudniaki do Radłowa. Kiedy pogoda zaczęła się psuć, wraz z kolegą stwierdzili, że skoczą sobie jeszcze raz do wody i będą się zbierać, no ale…
– Kolega skoczył i nagle powiał wiatr i woda odeszła w taki sposób, że jak ja skakałem, to tam już było wody gdzieś po pas – mówił Michał.
– To nie wystawiłeś rąk? – pytaliśmy.
– Nie wiem, jak to się stało, bo normalnie skakałem z rękami do przodu i zwykle, jak coś, to się odpychałem, a tym razem nie wiem dlaczego, ale uderzyłem głową.
– No ja też tak skakałem na żwirowni tylko myśmy mieli ręce z tyłu, ale tam na szczęście było tak, że tylko delikatnie zamuliło, ale luz.- wspominał Artur
– Jak skoczyłem, to wszystko pamiętam, dopóki nie straciłem przytomności, kiedy się zachłysnąłem wodą. Też mi się wydawało, że to takie lekkie puknięcie było, nie żebym się jakoś mocno uderzył, no ale poczułem, że mnie sparaliżowało.
– No i co wypłynąłeś sam, o własnych siłach?
– Myślałem tylko o tym, żeby trzymać powietrze w płucach, żebym nie został na dnie. I czułem, jak mnie do góry niesie i chciałem się jeszcze na plecy odwrócić, ale już nie dałem rady. Czułem, że jestem na powierzchni, ale byłem twarzą w wodzie i brakło mi powietrza.
– No i ktoś cię uratował.
– Tak, było nas w sumie piętnaście osób. Kolega co skakał przede mną, podpłynął do mnie ale myślał, że tak sobie leżę na wodzie, bo były fajne fale i zastanawiał się ile wytrzymam. Jednak szybko się zorientował, że coś jest nie tak i próbował mnie wyciągnąć, ale moja głowa go ciągnęła na dno, potem wskoczyli następni i mnie wyciągnęli.
– Każdy z nas skakał za małolata, wiadomo, jak to jest. Wszyscy mówią nie skacz, nie skacz, a i tak skaczesz
– Na razie trzeba żyć tym, co jest teraz. Ciężka rehabilitacja i zapierniczać.- stwierdził Szpila.
W szpitalu i na rehabilitacji Michał spędził łącznie 23 tygodnie. Uszkodził rdzeń kręgowy, na którym powstała rysa, miał pęknięty piąty kręg i roztrzaskany szósty, dziś w jego miejsce ma sztuczną protezę. Ale rozpoczęta w tym wczesnym okresie rehabilitacja przyniosła efekty. Michał może poruszać rękami. Nie może jeszcze ruszać palcami, ale kciuk prawej ręki, już się lekko zgina
i pomaga mu obsługiwać telefon. Niestety od klatki piersiowej w dół wciąż jest sparaliżowany. Opowiadał o momencie, który był przełomowy i zmobilizował go do dużego wysiłku, który w efekcie pozwolił mu poruszać rękami.
– W lipcu, jak leżałem w szpitalu, były upały. Nie mogłem się poruszać. Leżałem na sali pooperacyjnej, gdzie ciągle była pielęgniarka i o wszystko musiałem prosić. Jedna z nich była taka,
a upał był straszny, zamknięte okna, i co ją prosiłem o picie to podchodziła z taką łaską, że szkoda gadać. I powiedziałem sobie- O nie, tak nie będzie. I uczyłem się pić z butelki z dziurką, jakoś w ręce próbowałem ją łapać. Dzięki temu teraz mogę podnieść szklankę, sam się napić, obsłużyć telefon.
Rokowania są dobre jest minimalne napięcie mięśniowe w nogach i Michał czasami odczuwa w nich ból. Jednak, aby kontynuować rehabilitację potrzebne są niemałe pieniądze. Dzięki znanym sportowcom związanym z Wisłą Kraków, udaje się pozyskać przedmioty, które można sprzedać na aukcjach charytatywnych. Zorro opowiadał o kilku z nich.
– Wiesz mamy te rękawice od ciebie, szaliki i gadżety, Błaszczykowski obiecał koszulkę z jego podpisem jeszcze w tej rundzie, chcemy załatwić koszulkę z podpisami całej drużyny.
Później Artur opowiadał o ostatniej walce z Mike’iem Mollo, o jego rozerwanych łukach brwiowych , na które założono kilkadziesiąt szwów, a także o błędzie, który popełnił w czwartej rundzie, kiedy znalazł się na deskach i był liczony.
– Jak dostałem tą bombę, to byłem tak wk…… W pierwszej rundzie nie, on mnie tam ściągnął, ja dostałem z tyłu głowy i się pochyliłem, żeby mnie jakimś farfoclem nie trafił. No, ale w czwartej to mnie gwizdnął. I tak powiem wam, że łeb twardy, bo dostałem czysto na brodę, to nie było tak, że coś tam zeszło.
– No tak ale on to zrobił po przerwie, odpoczął i jakimś ciosem rozpaczy cię trafił
– Najlepsze jest to, że to co pokazałem to jest mój stały błąd, który zawsze się powtarza. Opuszczenie ręki i dostaję.
– Ale Artur czy ty w ten sposób nie prowokujesz?
– Ja tak mam, styl taki. Na sparingach trener też jest o to wkurzony.
Na koniec spotkania zamieniłem jeszcze kilka słów z Michałem.
– Kurcze Michał to jest wsparcie, co?
– Od samego początku, od pierwszego dnia mam takie wsparcie. Do szpitala ciągle ktoś przyjeżdżał, zawsze było dużo chłopaków. Wszyscy powtarzali, że będzie dobrze. Dzięki temu nie przeszedłem żadnego załamania psychicznego.
– Oglądałeś walkę?
– Tak, tak. Od dłuższego czasu oglądam walki.
– A wiedziałeś, że Szpila się u Ciebie dziś pojawi.
– Nie, nie wiedziałem.
Już w maju przyjaciele mają zamiar zabrać Michała na walkę, którą Artur stoczy na gali w Rzeszowie, i już dopingują go do pracy, aby w przyszłym sezonie jeździł z nimi na mecze Białej Gwiazdy. Na zakończenie rozmawialiśmy jeszcze o sercu do walki, o tym, że nigdy nie wolno się poddawać. Ale przy tak dużym zaangażowaniu rodziny i wiernych przyjaciół, wsparcia mu na pewno nie zabraknie,
a wolę walki widać w jego oczach.
Stowarzyszenie Kibiców Wisły Kraków także bierze udział w akcji pomocy dla Michała. Zobacz link
Zachęcamy, przy okazji składania deklaracji podatkowych, do przekazania 1% podatku, dla chłopaka, który walczy o powrót do zdrowia.
KRS Fundacji Avalon- Bezpośrednia Pomoc Niepełnosprawnym to:0000270809
WAŻNE!!! W rubryce dane uzupełniające należy wpisać: Michał Kołodziej i numer członkowski nadany przez Fundację „Kolodziej1865”
Wkrótce na łamach naszego portalu przeczytacie krótki wywiad z Arturem Szpilką.