Na ostatniej sesji Rady Gminy Lipnica Murowana prawdziwa dyskusja rozgorzała dopiero w „wolnych wnioskach”. Kto podłożył ogień i kto go podsycał?
Gminne Spółdzielnie „Samopomoc Chłopska” powstały pod koniec lat 40-tych XX wieku. Spółdzielcy zrzeszali się, aby wspólnie zajmować się „sprzedażą wszelkich artykułów, od spożywczych począwszy, poprzez wszelkie art. przemysłowe (narzędzia, naczynia, meble, rowery i motocykle, odzież i obuwie, „1001 drobiazgów”), aż do nawozów, materiałów siewnych, budowlanych i węgla na opał, skupem żywca, przetwórstwem spożywczym. Prowadziły piekarnie, rzeźnie, masarnie, rozlewnie piwa, wytwórnie wód gazowanych, restauracje i bary. W 1992 r. przedstawiciele 72 Gminnych Spółdzielni „Samopomoc Chłopska” powołali Krajowy Związek Rewizyjny Spółdzielni „Samopomoc Chłopska”, który w 2010 r. zrzeszał ponad 1200 Gminnych Spółdzielni.” ( źródło: Wikipedia) Przez lata swojej działalności gminna spółdzielnia w Lipnicy prowadziła sklepy, piekarnię, ubojnię … i miała w zasadzie monopol na handel. Wraz z upadkiem komuny i nastaniem wolnego rynku i wolności gospodarczej, losy spółdzielni toczyły się w różny sposób. Jedne podupadały i pozbywały się majątku inne przystosowywały się do konkurencyjnego rynku i wywalczyły na nim swoje miejsce. Ich losy zależały od wielu czynników, zewnętrznych ( otoczenie, bliskość dużych ośrodków handlowych itp.)
i wewnętrznych ( polityka właścicielska, sprawne zarządzanie, planowanie i kontrola).
Dyskusję na sesji w Lipnicy rozpętał prezes Gminnej Spółdzielni Kazimierz Kuc, który odniósł się do artykułu, opublikowanego w „Wiadomościach lipnickich” a zatytułowanego „Czy to już konanie?” autorstwa jednego z radnych – Adama Wnęka ( w rzeczywistości tytuł artykułu brzmiał „Czy to już koniec?”). W owym artykule autor opisuje, czym się zajmowały gminne spółdzielnie i jaki miały majątek. W artykule pojawia się też informacja, że gminna spółdzielnia sprzedaje restaurację, ostatni najważniejszy majątek i pyta gdzie była rada nadzorcza spółdzielni, kiedy podejmowano tą decyzję. Prezes Kuc poczuł się w obowiązku na to pytanie odpowiedzieć.
Rada nadzorcza, podobnie jak rada gminy zbiera się co kwartał. Nie potrzebujemy żadnych doradców gminnych, bo to nie jest majątek rady gminy (…). Ja jako prezes mam radę, która mnie powołuje i odwołuje.
W wypowiedzi o swojej czterdziestodwu letniej pracy na rzecz spółdzielni opowiadał o czasach, kiedy w gestii spółdzielców była prawie cała Lipnica, z wyłączeniem szkoły i dworu Leduchowskich. Do 1992 roku spółdzielnia postawiła punkt skupu owoców, dwa sklepy, przejęli dom kultury. Restauracja była budowana w latach 1968-69 i większość środków pochodziła z pożyczki Centralnej Rolniczej Spółdzielni. Po roku 1992 wszystko się zmieniło, nie było już środków zewnętrznych. Od 1995 roku udział członkowski wynosi 30 złotych, a członków spółdzielni jest pięćdziesięciu, uzyskana kwota wystarcza zaledwie na obsługę walnego zgromadzenia i posiedzeń rady nadzorczej. Jak twierdzi prezes obroty były, jak nie było prywatnych sklepów. Wspomina również, jak kilka lat temu pojawiło się ogłoszenie o sprzedaży restauracji i wówczas delegacja rady gminy proponowała zakup obiektu,
a prezes nie chciał radzie przeszkadzać i wycofał ogłoszenie. Tymczasem, jak mówi, przez cztery lata „nie ruszono palcem w bucie” i dopiero teraz, kiedy ogłoszenie pojawiło się znów, rada przypomniała sobie o restauracji. Twierdzi również, że obroty od połowy zeszłego roku spadły o połowę z powodu otwarcia wielkopowierzchniowych delikatesów. Postępujące zaległości skłoniły radę nadzorczą do sprzedaży. Prezes zdaje sobie sprawę, że prowadzi spółdzielnię do likwidacji, ale nie chce dopuścić do jej bankructwa. Propozycja rady gminy była następująca. Gmina kupi restaurację, ale będzie ją spłacać przez piętnaście lat dzierżawą spółdzielczego sklepu. Prezes zaproponował wpłacenie wadium
i przystąpienie do przetargu, i jeśli gmina by wygrała, proponował rozłożenie całej kwoty na cztery do pięciu rat. Uzasadniał to sytuacją gospodarczo -finansową. Tymczasem na sali obrad słuchać było pytanie: Tylko kto do tej sytuacji doprowadził?
Następnie głos zabrał autor artykułu radny Adam Wnęk. Najpierw wytknął prezesowi przekręcenie tytułu, później przypomniał, że napisał o tym, że spółdzielnia od lat była źle zarządzana i radzie nadzorczej zarzucał brak kontroli nad sytuacją powolnego upadku. Na te zarzuty prezes Kuc podał kilka przykładów, kiedy spółdzielnia musiała dopłacać do prowadzonych sklepów.
Dużo żalu do prezesa i rady nadzorczej miał radny Adam Heród, który mówił:
Tu jest błąd rady nadzorczej, że w pewnym momencie nie zauważyła, że prezes nie zdaje egzaminu, że prezes nadaje się tylko do wymiany. A prezes na jednym ze spotkań mówił: Ja mam radę, ale rządzę ja. I ta rutyna, ta pewność siebie pana zgubiła i nie było odważnych w radzie, żeby powiedzieć: Prezesie robisz źle (…). Ciąży na mnie takli niesmak, że chodziłem po miejscowości, nie mówię o tym co ja tam dołożyłem, bo chciałem i dołożyłem, ale jak się mam tłumaczyć ludziom, którzy nie mieli, żeby ten sklep utrzymać, ale jeszcze coś tam wysupłał. Mało tego, poszliście tak daleko, żeście mnie wyrzucili jako kolejnego, bo nie zapłaciłem udziału. Ile można było dopłacać? Co chwilę było podnoszenie udziału. Zawsze pan unikał reaktywowania gminnej spółdzielni, po najmniejszej linii oporu, żeby tylko pensję wziąć i iść się pouśmiechać trochę.
A radny Andrzej Polinierski jeszcze dolewał do tej czary goryczy, wspominając lata, kiedy jako przedsiębiorca z podaniami o pozwolenie na alkohol, chodził do Rady Gminy, gdzie prezes blokował te pozwolenia, argumentując to upadkiem Gminnej Spółdzielni. Dodał również: Pan w najlepszych latach handlował. Zmarnował pan cały majątek, nawet ostatni jeszcze, jak pan sprzedawał sklep żelazny i całe magazyny. Wtedy trzeba było inwestować ( w restaurację, pan Poilnierski dzierżawił ją przez kilkanaście lat od Gminnej Spółdzielni – przyp.red.). Ja nie poniósłbym dużych kosztów na remont, bo cały czas było coś takiego, że musiałem remontować, bo miałem nasyłane Sanepidy. Inwestowałem, utrzymałem się przez szesnaście lat. A wyście zrezygnowali w najlepszych latach z prowadzenia restauracji. W najlepszych latach zrezygnowaliście ze sklepów żelaznych, magazynów i handlu opałem, nawozami. Ludzie, mieliście wszystko w jednej ręce, monopol lipnicki i te małe jednostki do dzisiaj egzystują a wy wyprzedajecie wszystko. A trzeba było sprzedać biura i tam się przenieść. I tam by sobie pan siedział w małym pokoiku, tam jest taki napis „Kierownik”, zostawiłem go na drzwiach.(…)
Kolejnym radnym, który zabrał głos był Mieczysław Kaczmarczyk: Panie Andrzeju – powiedział –
w sprawie blokowania zgody na alkohol, mówiłeś Pan, że prezes blokował, a teraz Pan blokujesz, żeby nie dawać koncesji na alkohol, także powielasz Pan jego błędy. Ale chciałbym się zwrócić do pana Adama (Heróda). Przecież prezes powinien słuchać rady nadzorczej, to wyście byli organem nadzorczym, a prezes powinien tylko wykonywać wasze polecenia. ( …) trzeba było zarządzić, proszę panie prezesie to i to, tamto
i tamto, wyście mieli nad nim nadzór, to jest tylko chłopak do bicia i wszyscy teraz na niego, a gdzie była rada nadzorcza przez tyle lat. A chciałem jeszcze jedno powiedzieć, że nie wiedziałem, że były prowadzone rozmowy, teraz za tego pana wójta, o sprzedaży. Ja w ogóle nie znam tego tematu, nie wiem dlaczego,
a prezes mówi rada, rada. Ja się nie czuję, jako rada w tej sytuacji, bo w ogóle nie znałem tego tematu, część radnych była, rozmawiała z prezesem, a pozostała część nie, nie wiem dlaczego.
Na ten zarzut odpowiedział przewodniczący rady: Nie rada, tylko ja byłem i przewodniczący Komisji Rewizyjnej pan Adam Heród, tylko te dwie osoby były.
Swoją wersję, szeroko naświetlił także wójt Gromala.
Musimy wrócić do punktu wyjścia: to, co się działo w poprzedniej kadencji, chociaż byłem radnym, to nie możemy brać pełnej odpowiedzialności, bo był inny wójt, inny przewodniczący, inne realia. Na spotkaniu, na które państwa zaprosiłem w związku z tym, że pan (prezes- przyp. red) powiedział: mam radę, mam zarząd i słucham ich, dlatego zaprosiłem Radę Nadzorczą, Zarząd GS-u żeby wiedzieć, czy prezes ma jakieś umocowanie i czy rzeczywiście nie ma możliwości dyskusji. Trzeba przyznać, że mówiliście jednym głosem
i w takim razie możemy uznać, że jest to decyzja jednogłośna. (…)
Panie prezesie, przedstawiając swoją ofertę skonsultowaną z radcami prawnymi, a ona brzmiała tak, że na dzień dzisiejszy Gminna Spółdzielnia dzierżawi od Gminy budynek w rynku, płacąc około 2.500 zł miesięcznie. Licząc na skróty: jest to rocznie około 30.000 zł, a za 15 lat 450.000 zł, czyli mniej więcej wartość zaproponowana przez was w przetargu. Tą propozycję pan wyśmiał, a ja chcę powiedzieć, że propozycja sprzed 4 lat na dzień dzisiejszy była propozycją nierealną. Gdybym ją składał, jawnie i prosto w oczy bym blefował. Nie miałem planu zabezpieczenia na wadium, czy na zakup w ratach środków w budżecie gminy,
a nawet kwota 480 zł na zakup umundurowania dla OSP Borówna musi mieć swoją uchwałę i nie możemy, ot tak tych pieniędzy przekazać.(…)
Odnosząc się do Pana Karczmarczyka: jeśli taka propozycja by padła, ona musiałaby być związana
z uchwałą Rady Gminy i z aktem notarialnym. Na pewno Rada Gminy nie byłaby w żaden sposób pominięta, dlatego skoro zapadła taka decyzja, że potrzebujemy pieniędzy „na już”, pojawiła się propozycja ze strony pana Prezesa taka, że: w akcie wadium wystartujcie i wtedy wam rozłożymy na raty, a na dzień dobry potrzebujemy 80-90 tysięcy, to zacząłem rozumieć, że chyba raczej się nie dogadamy(…). W naszej ocenie ze strony Gminy Lipnica Murowana, którą reprezentuję uważam, że i tak dawaliśmy finansowo więcej, ja już nie mówię o perspektywie czasowej, niż dla nas jest warta ta działka (…). Proszę sobie wyobrazić taką sytuację, że Gmina Lipnica Murowana, chciałaby nabyć ten grunt, atrakcyjny uważam, na przykład pod gminne parkingi, ale w wycenie sporządzonej w Gminnej Spółdzielni integralną część stanowi wycena budynku. To powiem tak, nam ten budynek, panie prezesie, niestety nie jest potrzebny do niczego, a jeśli mielibyśmy kupić przynajmniej za tą minimalna cenę wywoławczą 534 tysiące, całą nieruchomość i doprowadzić do wyburzenia budynku to RIO by mnie tutaj ukrzyżowało, tak na dzień dobry.
Wójt Gromala długo jeszcze dowodził, dlaczego nie warto było, z punktu widzenia Gminy, kupować działki z restauracją. Poruszano także temat wodociągu, który znajduje się w budynku, a z którego płynie woda do Ośrodka Zdrowia i Szkoły. Przetarg został rozstrzygnięty, wygrała go Spółdzielnia Spożywców „Społem” z Bochni. Na tą chwilę, nie ma jeszcze informacji, co i kiedy powstanie na tym terenie. Wydaje się jednak, że dyskusje na ten temat, nie ustaną w Lipnicy Murowanej, jeszcze przez długi czas.
(BR)