W programie Voice of Poland, walczył najpierw w drużynie Patrycji Markowskiej, a później skradł go Marek Piekarczyk. Juliusz Kamil nie doszedł do ścisłego finału ale otrzymał najwięcej głosów od słuchaczy radia Zet. W czwartek gościł na scenie podczas festiwalu ” Integracja Malowana Dźwiękiem”. Zapraszamy na wywiad.
Bogusław Roguż: Czy Marek długo musiał Cię namawiać, żebyś do nas przyjechał?
Juliusz Kamil: Ja się bardzo ucieszyłem, że Marek mnie zaprosił, bo przyjęcie jest niezwykle gorące i jestem w szoku, że tyle ludzi mnie rozpoznaje i ja się tutaj prawie ruszać nie mogę, bo co chwile ktoś mnie prosi o autograf. Jest to piękne przeżycie. Kiedy Marek wspomniał po raz pierwszy o tym festiwalu, byliśmy na początku tego konkursu telewizyjnego i w ogóle nie myślałem w kategoriach, że pojadę i zrobię show. Nie, ja po prostu chciałem zagrać, a nie ukrywam, że z Markiem znamy się parę lat i nie mogłem mu odmówić. Z wielką przyjemnością przyjąłem zaproszenie i jak widać nie żałuję.
BR: Chciałem ci pogratulować nagrody, jaką otrzymałeś od słuchaczy radia ZET. Niby pocieszenie, ale świadczy o tym, że ludzie chcą cię słuchać.
JK: Kochani ja nie wiem, czy to nie jest cenniejsza nagroda od występu na „Debiutach” w Opolu. Naprawdę, z całym szacunkiem dla mojej znakomitej i wspaniałej koleżanki Natalii Sikory. Ja nie wiem, czy ta nagroda „The Voice…” nie jest taka, że telewizja coś daje, ale tak daje … A radio Zet, umówmy się, że kto nie istnieje w radiu, nie istnieje w ogóle. Dostaje się nagrodę ogólnopolskiego radia o dużej słuchalności, które obiecuje, że będzie grało moją muzykę, zaprasza mnie na swoją trasę koncertową, oraz zapewnia promocję. No to, szanowni państwo, kto wie, czy to nie jest piękniejsza nagroda niż laur zwycięzcy „The Voice of Poland”. Ja jestem prze szczęśliwy. Byłem bardzo wzruszony, tą nagrodą i obiecuję wszystkim, że muzykę którą właśnie przygotowuję, nowy singiel jest gotowy, że to zaspokoi gusta publiczności i ogólnopolskiego radia.
BR: Dziwisz się swojej popularności, a odkąd Marek pojawił się w telewizji, wszyscy kibicowaliśmy jemu i jego drużynie.
JK: Ja rozumiem lokalny patriotyzm jest silny i bardzo się z tego cieszę. Ja Marka uwielbiam, bardzo go cenię. Jest dla mnie żyjącą legendą, nie ujmując mu nic z racji wieku. Nie czarujmy się wychowaliśmy się na Marku Piekarczyku.
BR: Juliusz widziałeś fragment festiwalu, powiedz jak ci się to podoba?
JK: Ja generalnie uważam muzykę za uniwersalny język, który łączy ludzi. Łączy nie tylko pokolenia, łączy narody. Ten festiwal udowadnia, że muzyka potrafi tez łączyć ludzi w pełni sprawnych z niepełnosprawnymi i łączy ich uczuciowo, duchowo i artystycznie. Przepiękna idea i wszystkimi kończynami się pod tym podpisuję.