Trzecia runda Rajdowego Pucharu Polski zapowiadała się niesamowicie emocjonująco. Niestety, awaria samochodu wykluczyła Mateusza Kubata z walki.
Minimalne różnice punktowe między czołowymi zawodnikami klasyfikacji wróżyły ostrą walkę. Od początku rywalizacji na czoło wysunęli się Jarosław Szeja i Mateusz Kubat. Zajęci ostrą walką zawodnicy zostawili resztę stawki daleko w tyle. O ile tempo braci Szejów nie było zaskoczeniem, gdyż były to ich domowe tereny, to tempo Mateusza naprawdę budziło podziw! Mimo przygód na dwóch pierwszych odcinkach podjął równorzędną walkę z lokalnym matadorem wygrywając nawet jego domowy OS Dobka. Niestety walka zakończyła się przedwcześnie, już w połowie ostatniego odcinka przez pechową bardzo niebezpieczną awarię, która uniemożliwiła dalszą jazdę zawodnika z Bochni.
Mateusz Po rajdzie: – Rajd zaczął się dla nas z przygodami. Na pierwszym odcinku specjalnym dogoniliśmy jadącego na kapciu Marka Mularczyka, z kolei na drugim to my 5 km przed metą złapaliśmy kapcia i to spowodowało dość znaczną stratę. Od trzeciego odcinka specjalnego odrabialiśmy straty i zaczęła się świetna rywalizacja, wygrywaliśmy odcinki na przemian z konkurencją i różnice czasowe były naprawdę minimalne. Na ostatniej pętli postanowiłem jeszcze zaryzykować i pojechaliśmy naprawdę szybko, niestety w połowie 8 odcinka specjalnego, na bardzo wąskiej partii ucięło nam szpilki w kole i na prawym zakręcie wyprzedziło mnie lewe przednie koło.
Szkoda, bo był to kawał porządnej jazdy i rywalizacji. Rajd poza przygodami oceniam świetnie! Bardzo trudne, mocno wybijające, szybkie i techniczne odcinki specjalne. Świetnie się na nich czułem… Tradycyjnie już chciałem bardzo podziękować firmom i instytucjom, dzięki którym moje starty są możliwe: Trans-Ziem, Bochnia – miasto soli, Wydział Promocji i Rozwoju Miasta Bochnia, Platinum Oil, Miloo Electronics, Kaps, Mountval, MAC Soft.
(inf. prasowa, fot. K. Grzesik)