„Drugi dzień weekendu wyścigowego: Kosa jest już po pierwszym treningu wolnym. Na godzinę 11.00 zaplanowana jest sesja kwalifikacyjna klasy Rookie 1000 Pucharu Polski. Pogoda powinna wytrzymać – słońce walczy o lepsze z ciemnymi deszczowymi chmurami. Temperatura 22 st.C” – piszą w relacji on- line na swoim facebookowym profilu członkowie grupy wyścigowej Halit. Dziś w zawodach Pucharu Polski zadebiutuje Grzegorz ” Kosa” Kłosowski. Rozmawialiśmy z nim kilka godzin przed jego wyjazdem do Poznania.
Bogusław Roguż: 18 maja w sobotę nastąpi twój debiut. Jak się przed nim czujesz?
„Kosa”: Nakręcony. Na miejscu będziemy w piątek rano. Rano są techniczne odbiory motocykli, o 14 mamy egzamin na licencję B, no i pooglądamy trochę wolnych treningów tamtych młodszych klas. Tak się zamknie piątek. W sobotę są kwalifikacje i pierwszy wyścig dnia.
BR: Jeździłeś już na tym torze, ale to były tylko treningi. Czego się obawiasz w samym wyścigu?
„Kosa”: W wyścigu się może wszystko zdarzyć. Jeśli chodzi o tor, to dużego doświadczenia jeszcze na nim nie mam, ponieważ za mało w tym roku na nim przejechałem. Ostatnia wizyta na tym torze była w 2011 roku i to było tylko 3 dni. Poprzednie lata spędzaliśmy na torach na Słowacji, Węgrzech i Czechach. Nie jeździliśmy do Poznania z prostej przyczyny: obiekt jest całkiem inny od tego, o którym mówiłem wcześniej, do naszych słowackich i czeskich kolegów mamy dużo bliżej, ekstra droga i w ogóle, infrastruktura. Generalnie wszystko, nie mówiąc o tym, że Poznań jest bardzo niebezpiecznym torem. Strefy bezpieczeństwa praktycznie zerowe, nie istnieją. To są polany i ziemia z trawą. Nie ma band, są skarpy które mają służyć okolicznym mieszkańcom za przegrody. Tak to się wiąże z decybelami. Oczywiście przyjeżdżając na ten tor musisz mieć specjalny element montowany w wydechu, który ogranicza decybele. Jeżeli masz więcej niż 98 Db, to nie jesteś wpuszczany ani na zawody, ani na SpeedDay’e, czyli takie imprezy, na których można sobie pojeździć. Na tych torach, o których wspominałem wcześniej to w ogóle nie istnieje, to nie jest żaden problem. Tu wszystko jest problemem, ale to już nie ma co narzekać. Dobrze, że mamy chociaż 1 taki obiekt. Słyszałem o tym, że w Gdańsku będzie się budował nowy tor. Dla nas to gorzej bo jeszcze dalej, ale jeżeli ten obiekt powstanie w takiej formie, w jakiej go widziałem, z całą infrastrukturą itd., to ten w poznaniu przestanie istnieć. Chyba, że zmienią podejście do sprawy i wpuszczą inwestorów, którzy zainwestują w niego pieniądze. Dlatego, że jest świetny, nitka toru jest świetna, to jest naprawdę całkiem inny obiekt, niż ten na Słowacji, chociaż Pannonia Ring (węgierski tor) bardzo przypomina Poznań, ale nie jest tak trudny i techniczny. Trzeba ten tor objeździć.
BR: Jak wygląda stawka, czy już wiesz, którzy to twoi najwięksi konkurenci?
„Kosa”: Generalnie rzecz biorąc, ciężko rozgryźć temat. Wiem, że w mojej kategorii będzie startować 30 zawodników. Z czołówki większość znam i kręcę te same czasy. Ci, których znam i którzy jeżdżą z przodu, to na pewno mi nie uciekną.
BR: W kwalifikacji nie ma bezpośredniej konkurencji, tak?
„Kosa”: Jest. To jest dokładnie ta sama formuła co w Formule 1, czy World Superbike. Wjeżdżają wszyscy zawodnicy, kręcą przez 25-30 minut okrążenia za okrążeniem. Najlepszy czas okrążenia, jaki wykręci w ciągu tych 30 minut, to jest czas kwalifikacyjny. To jest bilet wstępu do dwóch wyścigów. Dokładnie z tej pozycji, jaką sobie wypracowałes w kwalifikacjach, będziesz startował tak w jednym wyścigu w sobotę, jak i w drugim. Wcześniej wspominałem, że rundy poznańskie są podwójne, czyli 2 wyścigi. Tylko runda w Moście jest pojedyncza. Tam też są kwalifikacje, kręcisz jakiś czas, łapiesz pozycję i ta pozycja jest na jedną rundę, to twoja pozycja startowa.
BR: Nie jedziesz sam. W wyjeździe będzie ci towarzyszyć duża ekipa, która pewnie będzie się zmieniać w trakcie sezonu. Kto teraz z tobą jedzie?
„Kosa”: Mój mechanik, Andrzej Steczowski, który mnie prowadzi od samego początku i zajmuje się taktyką, motocyklem, wszystkim co jest związane ze mną, z jazdą. Ciężko byłoby mi się skoncentrować tylko na jeździe. On dba o wszystko, żebym miał spokojną głowę, żebym mógł robić swoje. Mało tego, tor Poznań jest specyficzny ponieważ infrastruktura jest tak zaprojektowana, że na rowerze można być na każdym zakręcie tego toru w parę minut. Na jednej sesji półgodzinnej on jeździ po wszystkich zakrętach i wszystko co jest źle, wiem od razu zjeżdżając do boxu. Ściągam kask i dostaję informacje: to jest dobrze, to jest źle, to trzeba poprawić, tam można nadrobić 2 sekundy, tam jest za wolno itd. 2 sekundy to jest bardzo dużo, aczkolwiek porównując rekordy, to w klasach czasy są m. in. 1:40, 1:45, natomiast rekord toru należy do Pawła Szkopka i wynosi 1:33. Oprócz Andrzeja jedzie jeszcze jeden Andrzej, to jest kolega który jest w Teamie Andrzej Baran i on w tym roku nie startuje w żadnej kategorii. Wymienił motocykl, próbuje tam się jeszcze dopasować. Myśli, żeby wystartować w przyszłym roku. Jedzie jako pomoc techniczna, psychiczna itd. To kolega, z którym jeździmy od 3 lat, praktycznie zawsze we dwóch na wszystkie imprezy. Wspieramy się wzajemnie i przekazujemy sobie jakieś tam różne wskazówki, próbujemy sobie pomagać. Kolega jeździ grzecznościowo. Nie zabiera motocykla, jedzie po to, żeby mi pomóc.
BR: Pojawiają się już w mediach informacje o Tobie.
„Kosa”: Ja to próbowałem zrobić tak, żeby ta sesja (fotograficzna – przyp. red.) nie była zbyt narcystyczna. To było zrobione typowo marketingowo. Mi to jest potrzebne, bo bez sponsorów ja nie mogę jechać. Budżet do wystartowania w tej kategorii jest jeszcze do ogarnięcia, jeśli ktoś ma jakąś wizję. Ja nad tym pracowałem od października, od końca tamtego sezonu. Kończąc tą kategorię Rooki na jakiejś tam dobrej pozycji, jeżeli w ciągu całych tych zawodów, całego cyklu, zrobię na Poznaniu poniżej 1:42 jakąkolwiek jedną rundę, w wyścigu, czy w kwalifijacji, to w przyszłym roku już nie mogę w tej kategorii startować. Jestem automatycznie przerzucany do kategorii Super Stock 1000, a to już jest taki przedsionek do SuperBike. Niestety wszyscy, którzy tam jeździli, musieli przejść to, musisz jechać w Pretendencie. Pretendent nie jest obowiązkowy, ale generalnie powinno być tak, że jedziesz w Pretendencie, Rooki, Superstock i Superbike. Nie można przejść od razu do Superstock musisz przejść Rooki, ale to 1:42 pęknie na 100%.
BR: Jakie są mniej więcej koszty twoich startów?
„Kosa”: Jakbyś wszystko zliczył do kupy… Nie liczę tego, bo można zwariować to jest raz, a po drugie nie liczę pieniędzy, które dostaję od sponsorów. Dla mnie najważniejsze jest to, że jest na opony, paliwo. To nie są pieniądze, które ja sobie schowam do kieszeni. Nie ma szans. Ja jeszcze muszę dołożyć do tego: mechanik, dojazdy, spanie w samochodzie, a nie w hotelu. Wszystko jest na granicy, żeby jak najwięcej pieniędzy zaoszczędzić. Wiadomo, że trzeba motocykl zrobić, trzeba go serwisować, wymieniać olej. Najgorsze tutaj są opony, ponieważ żeby jechać z wolną głową trzeba mieć komplet opon na wyścig. Mamy takich wyścigów 2. Ale są różne opony na deszcz i na suchy asfalt. Najgorzej pewnie, jak nawierzchnia jest różna, troche deszczu trochę słońca. Będą komedie, bo sobota prawdopodobnie bedzie deszczowa. Wtedy jest masakra. Ja jeździłem na deszczu i to grubo. Jeździłem na Pannoni i w Brnie, i dobrze mi się jeździ na deszczu do tego stopnia, że na Pannonie, jak mnie chwyciło, to jeździłem od 9:30 do 15:30, a było 7 stopni. Zjeżdżałem tylko trochę się zagrzać i zatankować paliwo. Jeździłem dlatego, że jeździły 3 osoby. A wiesz, jazda na wodzie to jest idealny trening. Wyczucie manetki, każdy ruch, motocykl reaguje. To nie jest sucha nawierzchnia. Jeżdżąc po wodzie uczysz się troszeczkę innej jazdy, a to się później przenosi jednak na suchy asfalt, jak cholera. Wejście, wyjście z zakrętu – wszystko. Woda jest tak niebezpieczna, nawet jak „wety” masz założone. Dobrze przy „wetach”, jak jest bardzo dużo wody. Natomiast jeżeli jest upał i przywali burza, a część tego toru jest osłonięta i jak wyjdzie słońce, to zaraz będzie sucha. Ale część, pod dębani, wjazd pod mostek jest za takim laskiem, tam to nie wyschnie. Zakładając slicki, wjedziesz na coś śliskiego, mokrego – leżysz. Tor ma takie specyficzne nazwy – za ogrodzeniem są 2 dęby, ale nie ma takiej opcji, żeby spadały jakieś liście. Każdy zakręt ma swoja ksywkę. Jest duża patelnia, zakręt Sławiniaka – taki dość słynny, na nim jest najwięcej gleb, za nim jest zakręt Niepojęty.
BR: Co jest takie charakterystyczne dla zakrętu Sławiniaka?
„Kosa”: Nazwa pochodzi od czyjegoś nazwiska, ale nie powiem dokładnie czyjego. Nie wiem, czy nie od gościa, który projektował tor. To jest najgorszy zakręt w takim sensie, że ze 180-200 km/h musisz dohamować praktycznie do 30-40 km/h, złamać motor w lewą stronę i dopiero odpalić. Jak ktoś się przeliczy, to goście lecą. Zakręt ma kąt 90 stopni. W tym momencie pracuję nad odpychaniem motocykla, czyli ciało bardzo nisko. Chodzi o to, że ciało powinno być bardzo nisko, a motocykl powinien być odpychany. Im bardziej motocykl jest położony, tym mniejsza styczność opony z asfaltem. Im bardziej go prostujesz, tym wcześniej możesz odpalać. Najważniejsze jest mieć kogoś takiego, kto mówi co jest dobrze, a co źle. Dlatego właśnie ten kumpel, który się mną opiekuje, siedzi w tym sporcie 10 lat, przedtem miał zawodnika który jeździł w kategorii Super 1000 i w BMW Cup, tak że naprawdę siedzi w temacie. Ogarnięcie motocykla, testy opon, ciśnień itd., jest rewelacyjny i ciężko byłoby bez niego jeździć.
Tutaj możecie czytać i oglądać relację.